Za godziny bez bólu, z zachwytem.
Z soczystą zielenią i różowym kwiatem.
Za dni nad morzem, rzeką, oceanem.
Z migoczącym światłem w zmiennej, dobrej wodzie.
Za wsparcie medyczne i ludzkie.
Za dłoń na mojej dłoni, za szybką kroplówkę.
Kiedy ból staje się nie do zniesienia.
(Czy istnieje taki ból?)
Wdzięczność.
Gdy znów przestaje boleć.
Nie wierzę w siły nadprzyrodzone.
Boga, pecha, magię, szczęście.
Wystarczy, że czuję, dostrzegam.
To we mnie i to między nami.
Że widzę nie tylko siebie.
Że widzę nie tylko swoje.
Jesteśmy tu razem, na chwilę.
Nie odwracam wzroku.
Próbuję, codziennie od nowa.
Zapisuję myśli, zapisuję sny.
Idę w stronę tego, co warte, nie łatwe.
Zasypiam nagle, budzę się.
Próbuję od nowa.
Zobaczyć prawdę, zamiast pierdolenia.
Zobaczyć prawdę, zamiast ją zakrywać.
,,Pozytywnym myśleniem'', sztywnymi ideami.
Dostrzec w niej straszne i piękne.
I być po stronie życia.
Nie podlewać dawno zwiędłych roślin.
Choćby wszyscy wkoło przekonywali zawzięcie.
Że są żywe.