Oddajcie mi MOJE życie. Przemoc

Poczułam się jak ofiara przemocy.

Jakby ktoś obił mi mordę.

Rzucił mną mocno o ścianę.

Odebrał mi wybór, możliwość.

Odebrał mi MOJE życie.

Jakbym nagle stała się nikim.

I mogła już tylko leżeć pod tą ścianą.

Czuć jak krew spływa na podłogę.

Krew z ciała, które nie należy już do mnie.


Milcząc.




Grafika: Paweł Szubski/szutattoo

https://www.instagram.com/szutattoo/



Czwartek, dwudziesty drugi października.

Dwa zero, dwa zero.

Poczułam, że jestem obywatelką.

Ostatniej kategorii.


Bywałam wcześniej wkurwiona.

Na każdym z czarnych marszów.

Na każdego sadystę, mizogina, homofoba.

Na każdą strażniczkę patriarchatu.


Nie składałam parasolki, nigdy wcześniej też: nadziei.


Przestało już tylko mnie boleć.

Przestało już tylko pobudzać.

Gniew, złość i dużo przeklinania.

Zaczęły gnić w środku i smużyć.


Przez chwilę nie mogłam się ruszyć. 

Zabrakło mi sił na cokolwiek.

Wszystkie moje NIE ZGADZAM SIĘ.

Zmieniły się w zwiędłe badyle.


To jest przemoc i to jest gwałt.

Na naszych ciałach i naszych umysłach.

Na naszym życiu i wolności.

Poczuciu sprawczości, godności.

Na naszym człowieczeństwie.


Nie czuję się już tutaj jak człowiek.

Nie rozumiem, jak można chcieć dokonać na kimś takiej przemocy.

Jak wielkim trzeba być egoistą sądząc, że ZAWSZE wie się lepiej.

Co zrobić z czyimś życiem.


Od czterech lat protestujemy.

I czuję to bardzo wyraźnie.

Skończył się czas na rozmowy.

Na ładne słowa, dyskusje.


Nie ma tu miejsca na rozum.

Na racjonalne argumenty.

Jest kryzys, ograniczanie praw i zamknięte umysły.

Coraz większy fundamentalizm.

Coraz szybszy spacer ku totalitarnemu reżimowi.


Brakuje już słów i gestów.

Myślę o latach 30. w Niemczech.

Myślę jak łatwo bagatelizować.

Że nie minęło nawet 100 lat.

A większość już zapomniała.


Że tak to się właśnie zaczyna.


Brak we mnie miejsca na słowa, ładniejsze niż

WYPIERDALAĆ.

Chcę MOJE życie z powrotem.