Bawiłam się dziś jasnym, ciepłym światłem.
Choć są we mnie światy pełne ciemności.
Nie chcę stać już z zapaloną zapałką.
Na podlanym benzyną chodniku.
Chcę oddychać niewielkim płomieniem.
Bawię się dziś ciepłą myślą o Tobie.
Choć we mnie jest przeszłość i dużo ciężkiego.
Roztapiam się fragmentami czułości.
Chmura Twoich włosów nie parzy mnie w palce.
Nie chcę palić lasów, mostów, ogródków.
Chcę ciepłego światła i pianek z ogniska.
Bawiłam się dziś ciepłym, jasnym światłem.
Chcę być delikatnym, subtelnym płomieniem.
Uwalniać energię powoli do świata.
Nie wchodzić w pioruny, nie karmić się burzą.
Palcami prosto w ogień, jak w watę cukrową.
Żonglowałam dziś światłem, soczystą pomarańczą.
Chcę krążyć znów bliżej Ziemi niż słońca.
Czuć mech, liście, system korzeni.
Nie chcę już się spalać w sekundę.
Chcę więcej tulić niż palić.
Bawiłam się ciepłym światłem zimną nocą.
Nie chcę już podpalać lasów.
Karmić sobą pożarów, uciekać.
Chcę biec wolno, ogrzewać, dostawać.
Lekkim truchtem w ciepłe ramię.
Dawać.