Stawanie się sobą (i jak daleko trzeba pojechać)


Jeden z bohaterów powieści ,,Sen o Okapi” twierdzi, że aby stać się sobą, trzeba koniecznie pojechać daleko. 

Ja twierdzę, że czasem wystarczy przejść na drugą stronę ulicy, powiedzieć ,,tak” zamiast ,,nie”, zatrzymać się w biegu.




Zdjęcie: Brian McGowan

Gdy myślę o tym, kiedy najbardziej stawałam się sobą, to przypominam sobie niezliczone godziny ćwiczeń w szkole muzycznej, moje skrzywione palce, moją czarną lekką sukienkę, gdy wychodziłam na scenę. 

Myślę o decyzjach, które podejmuje się w zgodzie ze sobą, nawet gdy wszyscy (nawet Bliscy) woleliby czegoś innego. Myślę o niezależności, o przyglądaniu się sobie i wybieraniu rzeczy, które dobre są dla mnie, bez buntu i bez ulegania komukolwiek.

Myślę o codzienności, o decyzjach, o rozstaniach, o 15-metrowym mieszkanku na Marszałkowskiej, w którym kiedyś mieszkałam, i gdzie po latach wróciłam do pisania. 

Wracałam do siebie, a może pierwszy raz naprawdę do siebie szłam. Wcześniej zwykle raczej szlam do kogoś, czasem bardzo daleko od siebie. 

Myślę o codzienności, w której nauczenie się żyć było dla mnie bardzo trudne, i że to w niej przede wszystkim staję się sobą. I uwielbiam jechać daleko, ale czy mogłabym zachwycić się jakimkolwiek drzewem w Kambodży, gdybym nie zachwyciła się najpierw tym koło mojego domu?