Trzaskają drzwi, spadają szuflady
Jest burza, jakby koniec świata.
Na chwilę powietrze robi się lżejsze.
Zaraz będzie tak jak było.
Czasem mówię tak zamiast mówić nie
Wpuszczam nadzieję, dziś spuszczam ją w kiblu.
W całym tym ,,nie wiem".
Nie widzę wiele obiecującego.
Ona mówi jesteś silna.
Ona mówi siła, wola życia i płacze.
Ja płaczę bardziej, ale czuję wyraźnie tę siłę.
Dlaczego dziś zupełnie jej nie mam?
Jest burza, jakby koniec świata.
Nie jestem żadnym wiatrem.
Umarłam znów trochę w środku.
Nic nie czuję, ja spadam.
Niekończące się ,,dlaczego"?
Rozczarowania i pożegnania.
Nie chcę być już miła w dotyku.
Nie wzrusza mnie zachwyt kolejnego mężczyzny.
Rozmowy, które nic nie zmieniają.
Milczenie, w którym nie ma treści.
Blednące autorytety.
Trudno mi uwierzyć dziś w cokolwiek.
Trzaskają drzwi, spadają szuflady.
Ktoś mógłby choć raz podnieść je za mnie.
Pozbierać odłamki szklanego wazonu.
Wbijam sobie szkło w piętę.
Zmęczyłam się już próbowaniem.
Nie chcę być już miła i dobra.
Ugryzę cię mocno do krwi.
Czuję się stara, zmęczona.
I nie wiem, czy jeszcze uwierzę.
Kolejna burza, porządki.
Walka, sprzątanie, bałagan.
Pierdolę dziś ten bałagan.
Pierdolę dziś tę świadomość.
Pierdolę szansy i okazje.
Pierdolę obecność i trzeźwość.
Próbowanie, czucie, starania.
Ładną buźkę i gładkie ciało.
Pierdolę twoje komplementy.
Pierdolę twoje pierdolenie.
Pierdolę bycie kobietą.
Jestem, stara, zmęczona, nieładna.