Wszystko, co się nie wydarzyło.
Nieczucie.
Nie-ja.
Nie-ty.
Nie spotkaliśmy się w knajpie na Ząbkowskiej.
Nie pamiętam ile lat temu.
Nie pocałowałeś mnie wtedy zbyt szybko.
Nie poszliśmy tej nocy do ciebie i nie oglądaliśmy ,,Z Archiwum X''.
Nie spotykaliśmy się potem.
Nie uprawialiśmy seksu.
Nie rozmawialiśmy.
Nie było braku kontaktu przez wiele miesięcy.
Nie pisałeś do mnie po tych miesiącach.
Nie powiedziałam, że nie możemy się spotykać, bo z kimś się spotykam.
(bo my się tak naprawdę nie ,,spotykaliśmy'').
Nie pisałeś do mnie i tak, nawet gdy byłam w związku.
Nie paliliśmy sziszy i nie pieprzyliśmy się na twoim balkonie.
Nie zapytałam, czy się stęskniłeś, nie powiedziałeś, że troszkę.
Nie chciałam się przytulać bardziej.
Nie opowiadałeś mi o tym, co u ciebie.
Nie pytałeś co u mnie.
Nie oburzałeś się, że chodzi mi tylko o seks.
Nie oburzałeś się, że dziwię się, że piszesz w innych sprawach.
Nie rozmawialiśmy o tym, co to jest.
Nie powiedziałeś, że sypiamy ze sobą, ale żony to szukasz na Tinderze.
Nie poczułam się wtedy wcale chujowo (żadna kobieta by się nie poczuła przecież).
Nie zostałam wtedy i nie udawałam, że nie zraniły mnie te słowa.
Nie przyjechałeś do mnie wtedy środku nocy.
Nie przytulałeś mnie i nie brałeś za rękę.
Nie głaskałeś mnie po włosach.
Nie poczułam nic wtedy.
Nie przyjechałeś do mnie ostatnio w środku nocy.
Nie leżeliśmy i nie wziąłeś mnie za rękę.
Nie całowaliśmy się.
Nie kochaliśmy się (bo tak tego nie można by nazwać).
Nie przyszłam do ciebie i nie powiedziałam.
Że przyszłam się pożegnać.
Nie zapytałeś (głupio) czy się gdzieś wyprowadzam.
Nie poleciały mi łzy i nie powiedziałam.
Że zaangażowałam się inaczej niż ty.
Nie powiedziałeś, że tak też ci się wydaje.
Nie uśmiechałeś się.
Nie wiedziałeś, nie mogłeś wiedzieć.
Nie udawałeś, że nie wiesz.
Nie korzystałeś z tego, mimo, że wiedziałeś.
I nie jest mi teraz wcale smutno.
Nie jestem też wcale wkurwiona.
Bo nie wracałeś, wcale nie wracałeś.
Nie jestem też zła na samą siebie.
Za mój brak konsekwencji.
Bo nie wracałam, ja też nie wracałam.
Nie myślę też teraz ,,nareszcie".
Zrobiłam, co powinnam już dawno.
Nie myślę, że cię lubiłam.
Nie myślę, że jest mi w chuj smutno teraz.
Nie myślę, że wiem, że chcę czegoś zupełnie innego.
I nie jest mi wcale dziś smutno.
Bo nic się nie wydarzyło.
I nie podjęłam decyzji.
By wreszcie pożegnać się szczerze.
Nie myślę, że dobrze zrobiłam.
Że robi mi się miejsce na radość.
Że robi się lepiej, prawdziwiej.
Że nie wiem, ale zaryzykuję.
To wszystko, co między nami.
Co nigdy się nie wydarzyło.