Bez kropki i bez stanika (w żywym)

Moja codzienność jest bez stanika.

Bez tuszu do rzęs, tylko w luźnych spodniach.

W domu, gdzie żywe się plącze i rośnie.




Ostatnie parę tygodni to decyzje, sprawy, rozmowy, formalności, podpisy.

Decyzje, których ciężar przytłacza.

Decyzje, które kiedyś zdawały się zbyt straszne.


Ostatnie parę tygodni to spotkania w eleganckich ubraniach.

W rajstopach z oczkiem i w czystych pomieszczeniach.

W twardych butach i w twardych miseczkach.


Choć rzadko bywam dopięta na ostatni guzik.

Nie jestem ,,człowiekiem z kropką na końcu zdania''.

To nowa część mnie, mniej mnie już przeraża.


Na końcu mojego zdania jest średnik, dwukropek.

Choć chciałam mocno postawić tam kropkę.

I wciąż czasem chcę wszystko natychmiast, fast forward.


I może są sprawy, które można wpisać w kalendarz. 

Termin szczepionki, wizyta, płatności.

Ale to co żywe musi się gubić, odrastać.


Pamiętam siebie w szarości, gdy zaczynał się maj.

Kobietę, która nie czuła niczego.

Pragnęłam mocno kropki, szybkiego zakończenia.


Przypomniałam sobie wtedy siebie z czerwcowego poranka.

Dziewczynkę, która nie wie czy chce jeszcze oddychać.

Która bierze wdech i postanawia, że zostaje w ,,nie wiem".


Nie wie jeszcze ile niezwykłych ludzi pozna.

Nie wie ile wspaniałych rzeczy zobaczy.

Że złamie komuś serce, a potem ktoś złamie jej.


Nie wie, że on powie jej, że czuje za bardzo.

Że będzie słyszeć to jeszcze wiele razy.

Nie wie ile dni będzie płakać i krzyczeć.


Nie wie ilu ludzi pokocha, a ilu ją zawiedzie.

Nie wie, że będzie walczyć wiele razy, o życie.

Że się wypierdoli, rozwali i poskleja od nowa (wiele razy). 


Nie wie wtedy jeszcze po co w ogóle tutaj jest, oddycha.

Zrozumie to pewnej zimy, paląc na tarasie. 

Papieros wypadnie z ręki, zobaczy nowy dzień.


Nie wie ile razy się zgubi i iloma drogami będzie biec do domu.

Nie wie, że to ona jest domem i, że to wystarczy.

Nie wie, że pokocha codzienność bez kropki i bez stanika.


Pełną krętych dróg, pułapek i kwiatów.

Pełną dobrych ludzi i pełną też tych smutnych.

Nie wie jeszcze, że nigdy przecież do końca.


Nie zatrzyma w miejscu tego, co żywe.

Że to kwitnie najpiękniej, przekwita, umiera.

Odrasta.


Nie zmieści się w tabelce, za to będzie żywa.

Rośnie.