Dziś myślę, że wszystko prowadziło właśnie do tej chwili.
Do tej mnie, do tej radości i tej decyzji.
Wszystkie chujowe doświadczenia, radzenie sobie z nimi i nieradzenie.
Wszystkie wkurwy, łzy, smutki i ucieczki.
Wszystkie drogi do siebie, które znalazłam i te, których wciąż szukam.
To nie jest żaden koniec, to dopiero początek.
Rozpędzam się w zwolnionym tempie, z uwagą.
Uczucie, że jestem na dobrej drodze, na swojej.
Nie na takiej bez skrętów, dziur i znaków stopu.
Ale naprawdę mojej.
Świadomość, że się zmieniłam i nadal się zmieniam.
Że nie będzie łatwo, ale wierzę, że warto.
Dziś myślę
,,Nie brookliński most, ale przemienić w jasny nowy dzień
najsmutniejszą noc - to jest dopiero coś".
To jest dopiero coś.
I dla TEGO jestem.