Piszę tu sporo o emocjach, a po poście o depresji, który opublikowałam ponad 2 lata temu (,,Na mojej mapie jest nowy kraj"), wiele osób odezwało się do mnie, że ma podobne doświadczenia i cieszą się, że taki post powstał. Dlatego dziś bez zbędnego bullshitu napiszę o swoim doświadczeniu terapii i refleksjach na ten temat.
Zaznaczam, że (poza jednym stwierdzeniem) jest to subiektywne, więc nie nasyłajcie na mnie żadnych ekspertów.
Nikt nie jest ekspertem od tego jak się czujemy i jak doświadczamy życia, oprócz nas samych.
To może być jeden z powodów, dla których te same wydarzenia każdy z uczestników pamięta nieco inaczej.
I kto teraz kłamie? ;)
Zaznaczam też, że piszę o terapii indywidualnej dorosłej osoby, która podejmuje świadomą decyzję, by ją rozpocząć, ma możliwość, ma wybór, nie jest przez nikogo zmuszana i jest w pełni otwarta na to doświadczenie.
Samo ,,chodzenie na terapię”, by ktoś, kto się martwi przestał wreszcie o tym ględzić albo grozi rozwodem... to moim zdaniem strata czasu i pieniędzy.
Zaznaczam, że post ten NIE dotyczy sytuacji osób, które z różnych powodów nie mają wyboru, środków, cierpią na poważne, uniemożliwiające świadome wybory zaburzenia czy są ofiarami jakiejkolwiek przemocy (psychicznej, fizycznej, ekonomicznej...).
"Człowiek nie może doświadczać samego siebie jako ośrodka, który nadaje kierunek codziennym działaniom i wyborom, ani nie może też aktywnie uczestniczyć w terapii, jeżeli jest uwikłany w oszukiwanie siebie na dużą skalę. W ten sposób alienuje się od swoich doświadczeń i pragnień".
Paul L. Wachtel, ,,Komunikacja terapeutyczna''
Terapia to relacja
Terapia to rozmowa, dzięki której tworzy się więź między dwoma osobami. Stworzenie jej między ludźmi wymaga czasu i poczucia bezpieczeństwa, a jak ktoś twierdzi inaczej to kłamie, albo jest wróżką.
Terapeuta to człowiek
A nie z każdym człowiekiem możemy stworzyć bliską więź, bo niektórzy zwyczajnie nas wkurzają. I nie oznacza to, że z tobą, czy z terapeutą jest coś nie tak. Nie oznacza też, że ta osoba jest zła w tym co robi, czy powinna zmienić zawód. Po prostu nie każdego spotkanego człowieka lubimy i są tacy, z którymi za cholerę nie chcielibyśmy się przyjaźnić, tak samo nie z każdym terapeutą będzie nam dobrze. Nie każdy wzbudzi w nas zaufanie.
I to jest OK.
Terapia cię nie naprawi
Terapeuta może pomóc ci zobaczyć narzędzia i drogi, ale nie zmieni twojego życia za ciebie.
Nawet w najbardziej kulturalnych, wykształconych i prestiżowych kręgach zawsze znajdzie się ktoś, kto zapyta: ,, I co, wyleczyłaś się?". Nie umiem za bardzo odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ nie sądzę, by sama terapia ,,leczyła". To relacja pacjenta z terapeutą może być uzdrawiająca i mieć wpływ na tworzenie szczerych i dobrych relacji w życiu. Z pewnością pomaga w leczeniu zaburzeń psychicznych, ale nie umiem patrzeć na nią jak na tabletkę, którą przyjmiesz kilka razy i będziesz ,,nowym człowiekiem". Nie lubię, gdy ktoś próbuje wciskać ludziom taki kit, bo każdy ma inny bagaż doświadczeń, niektórym pomoże długi urlop, innym regularne bieganie, a jeszcze inni potrzebują długotrwałego leczenia psychiatrycznego.
Terapia to proces prowadzący do zmian i wymaga dużo energii, czasu, (czasem) poświeceń i (zwykle) pieniędzy. To NIE jest magiczne lekarstwo.
Terapia nie pozbawi cię uczuć
Sprawi raczej, że będziesz czuć więcej i mocniej, także te złe emocje. Dzięki terapii nie przestaniesz się wkurwiać, nie przestaniesz czuć złości, smutku, bólu i bezradności. Nie odbierzesz sobie też możliwości, by kochać. Terapia może pozwolić przeżywać życie szczerze i w kontakcie ze sobą. Może nauczyć jak radzić sobie z emocjami, jak komunikować je nie krzywdząc innych. Dzięki terapii możesz też stać się bardziej empatyczny/a i asertywna/y, ponieważ będąc bliżej siebie, będziesz też bliżej innych ludzi i zauważysz jak wiele nas łączy.
Terapia to utrata
Przede wszystkim złudzeń. Na przykład tego, że można mieć wszystko i to od razu. Że można wymazać złe doświadczenia i wtedy ich nie ma. Że jak o czymś nie rozmawiasz, to to samo zniknie.
Poza tym - utrata ludzi. Szczególnie jeśli zauważysz, że pewne relacje nie są dobre dla ciebie, zabierają ci dobrą energię, nie wnoszą do twojego życia nic wartościowego. A całkiem możliwe, że zauważysz, choć wypierasz to bardzo długo i wcale nie chcesz się żegnać. Możesz chcieć się z kimś pożegnać, ale może też być tak, że niektórym bliskim ci ludziom nie będzie podobać się to, że zaczynasz mówić szczerze o swoich emocjach, że je wyrażasz i potrzebujesz rozmawiać. I nie jest to łatwe przeżycie.
Terapia to ból
Jeśli się otworzysz, to dostrzeżesz wiele spraw, o których bardzo chcesz zapomnieć, a które będą bolały. To prędzej czy później zacznie wypływać na powierzchnię i nie będzie przyjemne. Im bardziej będziesz świadomy/a i w kontakcie ze sobą, tym mocniej będziesz zauważać i przeżywać.
I pięknego i strasznego.
Terapia to ulga i radość
Mnie zdarzyło się pierwszy raz po wielu miesiącach wycierania glutów i łez poczuć wolność, sprawczość, czystą radość. Musiałam jednak przejść najpierw przez wiele trudnych emocji i pozwolić im po prostu być. To trwanie w smutku i bólu było i zawsze dla mnie jest najtrudniejsze. Ale w czasie dialogu jakim jest relacja terapeutyczna, też bywa miejsce na śmiech, na radość i ulgę.
Terapia to śmierć
W naszej kulturze to temat tabu, więc większość z nas zazwyczaj o śmierci nie myśli, a gdy się pojawia, jesteśmy całkowicie bezradni. Dlatego też, gdy różne trudne rzeczy ujawnią się w naszej świadomości, może pojawić się też temat śmierci. Trudno tego uniknąć także dlatego, że nikt z nas nie powstrzyma śmierci bliskich nam osób. Nie zmienimy też faktu, że wszyscy kiedyś umrzemy.
Gdy wiele czasu poświęcasz rozważaniom o życiu, trudno nie myśleć o śmierci.
Gdy się rozwijamy, możemy bardzo wiele zyskać - przede wszystkim życie w zgodzie ze sobą, szczere relacje i poczucie sprawczości - ale dobrze wiedzieć też o tym, że nie zmienimy się, jeśli nie pożegnamy dawnych siebie.
Dawne mnie też umierają i pojawia się żałoba.
Terapia ma wpływ na zdrowie
Oprócz tego, że zmienia mózg, pomaga też uporać się z psychosomatycznymi schorzeniami, na które czasem cierpi się przez lata. Biomedycyna nie do końca radzi sobie z tego typu zaburzeniami, a potrafią one być bardzo bolesne i utrudniać codzienne funkcjonowanie. Mam na myśli np. jelito nadwrażliwe, nadciśnienie, wrzody, cukrzycę... Dbając o psychikę dbamy też o swoje ciało, a skutki długotrwałego stresu bywają tragiczne.
Terapeuci też chodzą na terapię
Ponieważ też są ludźmi, żyją, doświadczają i czują. Żeby w ogóle zostać terapeutami, musieli sami przez długi czas być w terapii. A to, że chodzą na nią też w czasie praktyki zawodu - świadczy o odpowiedzialności i profesjonalizmie.
Większość ludzi nigdy nie pójdzie tą drogą
Nie znam wielu takich, ale nie wszyscy przecież potrzebują terapii ;)
Inni przez lata narzekają na swoje życie, ale za bardzo boją się tego, co mogą odkryć i wcale nie chcą nic zmieniać. Niektórzy lubią być w roli ofiary, uznając, że cały świat jest odpowiedzialny za ich cierpienie, a sami nie chcą jej przyjąć.
Większość ludzi nie chce być świadomymi swoich uczuć i potrzeb.
I mają prawo tak wybrać.
Mają prawo nie chcieć.
Rozwój świadomości to trudna i długa droga i wcale nie jest dla wszystkich.
Gdy jest się w tym procesie, wyraźniej dostrzega się tych, którzy nie są i sama wiele razy traciłam sporo energii, bo chciałam komuś pomóc. Relacje z takimi osobami mogą stać się zbyt trudne, ale nie odpowiadamy za wybory innych ludzi. Nie wiemy czego potrzebują, choć czasem tak nam się wydaje i nie możemy oczekiwać, że zrobią to, co my, bo nam to pomaga. Mnie bardzo trudno to zaakceptować, ale każdy musi najpierw sam chcieć sobie pomóc, także ci, których kochamy.
Każdy ma inne priorytety, powody i sytuację życiową, dlatego nie warto nikogo oceniać.