Przezroczyste


Ja chcę do domu.

Krzyczało wszystko we mnie w klubach pełnych ludzi.
Pełnych świateł, złej muzyki, zbyt głośnej, by usłyszeć siebie.
W tłumie ludzi, znieczulonych mocniej niż ja, w szumie bolesnych bodźców.
Za dużo, za dużo.
Chciałam bardzo i szybko, już, już.

Do domu.
Czy jeszcze nie pora do domu?



Fot. Warszawa 2020, by L.



Chcę do domu.

Krzyczało wszystko we mnie w mroźne zimowe poranki.
Czekałam na metro, zimny podmuch powietrza przed nadjeżdżającym wagonem.
Zbyt ciepłe wnętrze, spoceni ludzie-telefony, ludzie-kurtki i płaszcze.
Ludzkość jadąca do biurek, prac i pewnych wypłat.

Do domu!

Krzyczałam do siebie na imprezach, na które poszłam wbrew sobie.
Wychodząc na papierosa z poznanym właśnie człowiekiem.
Gdy rozmowa zmieniała się w noc i w ranek, przedwczesny.
Gdy ranek zmieniał się w dzień, a człowiek w przestrzeń.

A ja pomału, niespodziewanie stawałam się bardziej swoim domem.

Jestem w domu.
Tu też jest niebo i słońce.
Ale tęsknię dziś bardzo.
Za wiatrem, ruchem.
Tym co codziennie, przezroczyste.

Zewnętrzne i niewygodne.

Potrącająca mnie nastolatka na bulwarach.
Otarte kolana.
Skręcona kolejny raz kostka.
Choroba jako metafora.
Nie zatrzymam się, zmuś mnie, zmuś.
Ha! Mogę pędzić dalej bez tchu.

Pierwsze podmuchy wiosny.
Jaśmin, kwitnący jaśmin.
Wciągam, do siebie, jak kiedyś chemiczny proszek.
Żółty zapach rzepaku.
Wdychany z pędzącego samochodu.
Z za okna spóźnionego pociągu.

Wszystkie najbrzydsze dworce.
Trzebinia i Katowice.
Murale z dziwnymi ptakami.
Przypadkowe rozmowy.

Zimowe pocałunki, mocny wiatr.
Zima zmieniająca się w lato za dotknięciem.
Za jednym, lekkim muśnięciem.

To wszystko co jest poza.
A teraz jest bardziej we mnie.
Jestem w domu.
Jestem ze sobą.
Tęsknię za codziennym.
Niespodziewanym.
Nieplanowanym.

Rozwianym warkoczem młodej kobiety.
Biegnącej w nowych, nieznanych kierunkach.

Jej smutek i jej nadzieja.
Jej młodość zawsze do krwi.
Czy gdy umierasz ze zmęczenia.
Czy gdy mdlejesz co pięć minut.
To moment by się zatrzymać?
Czy mogę już się zatrzymać?

Oczy dziewczyny, oczy pełne łez, gdy mówi do niej.
,,Odwaga i wola życia".
Oczy drugiego człowieka.
Nie da się bez drugiego człowieka.
Przeżyj, przeżyj to ze mną.

Fot. Warszawa 2020, by L.


Twoja odwaga.
Wola życia.
Nie przestawaj.
Jeszcze nie czas.

Potrafi coraz lepiej ukochać samą siebie.
Z miłością niemal tak wielką.
Jak wszystkich, którzy nią nie są.

Wydarza się gdzieś pomiędzy.
Traceniem, a zyskiwaniem.
W niewypowiedzianym.
W pustym pokoju.
W pełnym człowieku.

Przezroczyste.