Miękka ze skrzydełkami

Mają plan, myślę. Sądzą, że im wolno. Że czas i miejsce będą się zgadzać ze sobą i w zgodzie rozwiną przed nimi trakt aksamitny jak strużka rozlanego jogurtu, rozwiną go i szepną: nic się nie martw. Każde z ich dzieci będzie miało silne nogi i silne ręce, myślę. Żadne nie będzie chore, krzywe pomarszczone od środka, skłonne wbijać sobie wykałaczki w dziąsło i cieszyć się, że krwawi.

Barbara Klicka, ,,Zdrój"




Nigdy nie zabraknie tematów.
Do tworzenia na skrzypiących drzwiach knajpowego kibla haiku.

Taka dziurawa.
Taka wymięta.

Prawa kostka skręca bez sygnalizacji, ląduję na lewym kolanie.
Wrzask na pół dzielnicy.

Obcy mężczyzna podnosi ciało z jezdni, umieszcza je w aucie.
Ciało wydaje się moim po dłuższej chwili.

Chcę być wolna jak powietrze, ale muszę opowiedzieć im siebie.
Mówię: dwieście dwadzieścia osiem, miękka ze skrzydełkami.

Taka dziurawa.
Taka wymięta.

Korytarzem w lewo, trzecie drzwi, czwarta noga, na stół, mocniej przekręcić.
Powtarzam: dwieście dwadzieścia osiem, miękka ze skrzydełkami.

A potem do windy, nie stój na środku, nie przeszkadzaj, w ciąży na pewno nie jest?
Mówię: w ciąży nie jest, nie na pewno, wczoraj testu nie robiła.

Taka dziurwa.
Taka wymięta.

Nic tylko powtarzam, w ciąży nie jest, ale tak, jest jakaś szansa, szansa na pewno jest, że jest.
Powtarzam: nie, nie jestem, podpiszę.

Taka dziurawa.
Taka wymięta.

Słyszę: a boli cię jak siedzisz, czy tylko jak stoisz.
Słyszę: nie no jak ból jest to musi być przyczyna.
Słyszę: wrzask kogoś kto jest tu zbyt długo, zbyt strasznie, zbyt sam.

Czy ktoś już zauważył, że ZUS rymuje się z blues?

Taka dziurawa.
Taka wymięta.
Dwieście dwadzieścia osiem.
Miękka ze skrzydełkami.