Dwudziesty ósmy. Nie brookliński

Nie brookliński most, ale przemienić
W jasny, nowy dzień
Najsmutniejszą noc
To jest dopiero coś.

Edward Stachura



Można nie tworzyć relacji.
Nigdy nie złamać nikomu serca.
Nigdy nie leczyć swojego.
Można żyć w zaprzeczeniu i dotrwać do końca. 
Można być gdzieś, lecz wierzyć, że jest się gdzie indziej.
Można nie decydować, oddać władzę innym.
Można nie mówić co się myśli, co czuje, co boli.
Nie płacić za to ceny.

Można też być dziesięcioletnią dziewczynką.
Zobaczyć czerwcowe słońce zza grubej zasłony.
I biegnąc do wyjścia wiedzieć, że jednak.
MOŻNA też wybrać inaczej.

I jeśli żyć dalej, to tylko tak warto.

I jestem zdziwiona, że żyję już tyle.
Wciąż słyszę "to dziecko", dwadzieścia osiem.
I brzmi to jak wiosna, początek wszystkiego.

Ale ja wiem jak bardzo czułam się stara.
Każde pięćdziesiat minut uczenia się siebie.
Każde zdziwienie, czym może stać się rozmowa.
Każdy rok odkrywania co znaczy być młodą.
Benzodiazepiny i wenlafaksyna.

Naprawdę musiałam tak mocno w podłogę?

Nie umiem się uczyć teoretycznie.
Jestem tu mocno, oddycham i płonę.
Między kolejnym siniakiem, otarciem.
Między spojrzeniem, zapachem mężczyzny.



M.M. by Yves Montand


I jestem ogromnie dumna.
Choć wciąż uczę się być z siebie zadowolona.
I jestem też bardzo wdzięczna.
Magią jest to międzyludzkie.

I nie mam pojęcia co dalej.
Ale mam siłę, by się dowiedzieć.
Po raz pierwszy od bardzo dawna.
Gotowość na kolejne lekcje.

Here I am, 28 & my own boss!





And that was me, a teenager in Copenhagen