Pierwszy raz czułam się tak, gdy dostałam premię.
Nawet się nie ucieszyłam przez moment.
Byłam dociśnięta, zmęczona, spalona.
Chcę do łóżka, tyle pomyślałam.
Praca w kulturze - ambitnie?
Brzmi chociaż ładnie - to tyle, dziękuję.
Włącz kreatywność.
Włącz, wyłącz - gdy chcemy.
Miej mózg gotowy, jak pralkę super automat.
Gdy masz gorączkę, biedactwo - nie płacimy ci za leżenie.
Mam lat dwadzieścia siedem.
Wypalam się raz na dwa lata.
Boję się ile razy jeszcze.
Będę zmieniać, układać od nowa.
Kiedyś przecież trzeba będzie ODPUŚCIĆ.
Zrezygnować, wziąć kredyt i usiąść.
Nie da się tak całe życie.
A wcale nie walczę tak długo.
Jestem już bardzo, bardzo, zmęczona.
Muszę to gdzieś, muszę tutaj, wyrzygać.
Za drugim razem nie było już premii.
Było piwko na festiwalu, uścisk, całus w policzek.
Tak cieszę się, że z nami jesteś.
Tak super, sobie radzisz, KOCHANA.
Chciałabym troszkę więcej... zmiana stano-
Nie teraz, daj spokój tak, ględzisz, od rana.
Mam lat dwadzieścia siedem.
Ostatnie dwadzieścia uczyłam się jak szalona.
Czemu ktoś znów sprawia, że czuję się mała?
Takie to pokolenie roszczeniowe, mówią.
Taka jestem roszczeniowa, wariatka.
Chcę coś oprócz satysfakcji, jebanej.
Że znowu świetnie mi idzie.
Tak, kurwa, same sukcesy.
Jesteś super, kochana, wspaniała.
Tak, sama płacę rachunki.
I sama też za mieszkanie.
Jesteś super, no co ty, zostajesz.
Jestem taka, cholera, wspaniała.
Tyle energii i kreatywności.
Tak ambitnie, wow, świetna robota.
No niestety, nie możemy. Wielka szkoda.
WIELKA SZKODA.
Jestem super.
Odchodzę.
Ile razy jeszcze wytrzymam?
Aż uwierzę, że jestem malutka.
Na nic więcej nie zasługuję.
Oprócz słów, że jest sukces i super, wspaniale.
Tak wspaniale znów spaliłam się dzisiaj.
Nie chcę już się bawić, chcę spać, już się przykryć.
Chcę tylko jednego.
Do łóżka.
Nawet się nie ucieszyłam przez moment.
Byłam dociśnięta, zmęczona, spalona.
Chcę do łóżka, tyle pomyślałam.
Praca w kulturze - ambitnie?
Brzmi chociaż ładnie - to tyle, dziękuję.
Włącz kreatywność.
Włącz, wyłącz - gdy chcemy.
Miej mózg gotowy, jak pralkę super automat.
Gdy masz gorączkę, biedactwo - nie płacimy ci za leżenie.
Mam lat dwadzieścia siedem.
Wypalam się raz na dwa lata.
Boję się ile razy jeszcze.
Będę zmieniać, układać od nowa.
Kiedyś przecież trzeba będzie ODPUŚCIĆ.
Zrezygnować, wziąć kredyt i usiąść.
Nie da się tak całe życie.
A wcale nie walczę tak długo.
Jestem już bardzo, bardzo, zmęczona.
Muszę to gdzieś, muszę tutaj, wyrzygać.
Za drugim razem nie było już premii.
Było piwko na festiwalu, uścisk, całus w policzek.
Tak cieszę się, że z nami jesteś.
Tak super, sobie radzisz, KOCHANA.
Chciałabym troszkę więcej... zmiana stano-
Nie teraz, daj spokój tak, ględzisz, od rana.
Mam lat dwadzieścia siedem.
Ostatnie dwadzieścia uczyłam się jak szalona.
Czemu ktoś znów sprawia, że czuję się mała?
Takie to pokolenie roszczeniowe, mówią.
Taka jestem roszczeniowa, wariatka.
Chcę coś oprócz satysfakcji, jebanej.
Że znowu świetnie mi idzie.
Tak, kurwa, same sukcesy.
Jesteś super, kochana, wspaniała.
Tak, sama płacę rachunki.
I sama też za mieszkanie.
Jesteś super, no co ty, zostajesz.
Jestem taka, cholera, wspaniała.
Tyle energii i kreatywności.
Tak ambitnie, wow, świetna robota.
No niestety, nie możemy. Wielka szkoda.
WIELKA SZKODA.
Jestem super.
Odchodzę.
Ile razy jeszcze wytrzymam?
Aż uwierzę, że jestem malutka.
Na nic więcej nie zasługuję.
Oprócz słów, że jest sukces i super, wspaniale.
Tak wspaniale znów spaliłam się dzisiaj.
Nie chcę już się bawić, chcę spać, już się przykryć.
Chcę tylko jednego.
Do łóżka.