Jestem niespokojna, targają mną wciąż deszcze, wichury i grad.
Nie mogłam odpuścić.
Nie mogłam się cofnąć.
Poczuć chwilę w której jestem, dać sobie czas.
Działałam w dzikim szale: teraz albo nigdy.
Myślałam: nie zdążę, może nie być już szans.
Wchodziłam szybko na stronę MSZ, sprawdzałam: ok, nie trzeba wizy.
Parę klików, przelew, bilet, radość, czekanie.
Serce waliło wariacko, gdy uświadamiałam sobie, że za miesiąc, dwa, pół roku, polecę.
Teraz jest we mnie jednak inaczej.
Pozwoliłam się sobie zatrzymać.
Pomyśleć, co dla mnie dobre, co nie.
Pamiętam te wszystkie wyjazdy.
Tę radość, zaskoczenia, przygody.
Ludzi spotkanych w drodze, ich bezinteresowne dobro.
Samotność na lotniskach, na dworcach, pełnych ludzi placach.
Pożegnania z tymi, których pokochałam.
Pękające serca, tęsknota.
Nie oddałabym ich za milion spokojnych lat.
Ale nie myślałam o mnie wtedy, zupełnie.
Nie mogłam odpuścić, odpocząć, oddychać.
To samo zrobiłam rok temu, w tym szale.
Kupiłam bilet, licząc, że to mnie ocali.
Bo kiedyś przecież, często ratowało.
Planowałam podróż, nie mając siły zaplanować dnia.
Gdzie jechać z Teheranu, może dalej, czy zdążę.
A może jeszcze uda mi się zobaczyć milion rzeczy więcej?
Jesteś chora, weź tabletkę, oddychaj, zrób krok w tył.
Płakałam, odwołując podróż pierwszy raz.
Płakałam, żyjąc w przekonaniu, że teraz albo nigdy.
Myślałam, że krok w tył to porażka, teraz wiem, że nie.
To rezygnacja mnie ocaliła.
Teraz piszę z kawą, pachnie kardamonem.
Dziś znowu wyruszam w podróż.
Nocnym pociągiem nad morze.
Cieszę się jak dziecko, będę gonić fale.
Pracuję inaczej niż jeszcze chwilę temu.
I może nigdy nie będzie trudniej, niepewniej niż dziś.
Mniej obchodzi mnie prestiż, cały wielki świat.
Żaden świat nie jest wielki, jeśli zapomina o człowieku.
Mam duże biurko, niebo za oknem i wiatr.
Wiem, że krok w tył to nie wstyd, to zwycięstwo.
Mogę rozpędzić się lepiej, uważniej.
I iść dokąd chcę.
Wychodzę i widzę kwiaty, czuję zapach bzu.
Czy rok temu też była wiosna?
Te wszystkie kolory, ta zieleń, fiolety.
Nie widziałam ich tak wyraźnie jak dziś.
Kiedy będę gotowa, kupię znów bilet na jakiś koniec świata.
A teraz nie mogę doczekać się aż znów zobaczę morze.
Zdjęcie: Armenia 2013
Nie mogłam odpuścić.
Nie mogłam się cofnąć.
Poczuć chwilę w której jestem, dać sobie czas.
Działałam w dzikim szale: teraz albo nigdy.
Myślałam: nie zdążę, może nie być już szans.
Wchodziłam szybko na stronę MSZ, sprawdzałam: ok, nie trzeba wizy.
Parę klików, przelew, bilet, radość, czekanie.
Serce waliło wariacko, gdy uświadamiałam sobie, że za miesiąc, dwa, pół roku, polecę.
Zdjęcie: Widok z Erywania na Ararat tuż przed wschodem słońca, Armenia 2013
Teraz jest we mnie jednak inaczej.
Pozwoliłam się sobie zatrzymać.
Pomyśleć, co dla mnie dobre, co nie.
Pamiętam te wszystkie wyjazdy.
Tę radość, zaskoczenia, przygody.
Ludzi spotkanych w drodze, ich bezinteresowne dobro.
Samotność na lotniskach, na dworcach, pełnych ludzi placach.
Pożegnania z tymi, których pokochałam.
Pękające serca, tęsknota.
Nie oddałabym ich za milion spokojnych lat.
Ale nie myślałam o mnie wtedy, zupełnie.
Nie mogłam odpuścić, odpocząć, oddychać.
To samo zrobiłam rok temu, w tym szale.
Kupiłam bilet, licząc, że to mnie ocali.
Bo kiedyś przecież, często ratowało.
Planowałam podróż, nie mając siły zaplanować dnia.
Gdzie jechać z Teheranu, może dalej, czy zdążę.
A może jeszcze uda mi się zobaczyć milion rzeczy więcej?
Jesteś chora, weź tabletkę, oddychaj, zrób krok w tył.
Płakałam, odwołując podróż pierwszy raz.
Płakałam, żyjąc w przekonaniu, że teraz albo nigdy.
Myślałam, że krok w tył to porażka, teraz wiem, że nie.
To rezygnacja mnie ocaliła.
Zdjęcie: przy moim mieszkaniu w Erywaniu, Armenia 2013
Teraz piszę z kawą, pachnie kardamonem.
Dziś znowu wyruszam w podróż.
Nocnym pociągiem nad morze.
Cieszę się jak dziecko, będę gonić fale.
Pracuję inaczej niż jeszcze chwilę temu.
I może nigdy nie będzie trudniej, niepewniej niż dziś.
Mniej obchodzi mnie prestiż, cały wielki świat.
Żaden świat nie jest wielki, jeśli zapomina o człowieku.
Mam duże biurko, niebo za oknem i wiatr.
Wiem, że krok w tył to nie wstyd, to zwycięstwo.
Mogę rozpędzić się lepiej, uważniej.
I iść dokąd chcę.
Wychodzę i widzę kwiaty, czuję zapach bzu.
Czy rok temu też była wiosna?
Te wszystkie kolory, ta zieleń, fiolety.
Nie widziałam ich tak wyraźnie jak dziś.
A teraz nie mogę doczekać się aż znów zobaczę morze.