Przestań objaśniać mi świat. Dużo wykrzykników

"Jest jedno miejsce w świecie starożytnych Greków i Rzymian, z którego możemy się czegoś o sobie dowiedzieć. Jeśli chodzi o niedopuszczenie kobiet do głosu, kultura Zachodu ma tysiące lat praktyki".

Mary Beard, "Kobiety i władza. Manifest", wyd. Rebis

***

Dostrzegam to znacznie wyraźniej niż kiedyś. Boli mnie bardziej nawet niż rok temu, kiedy po raz pierwszy przeczytałam książkę Rebeki Solnit "Mężczyźni objaśniają mi świat" (wyd. Karakter). W czasie tej lektury przyznawałam autorce rację wielokrotnie, np. gdy czytałam: "Mamy do czynienia z urodzajem na gwałt i przemoc wobec kobiet - i w tym kraju, i na całej Ziemi. Przemoc tę jednak bardzo rzadko traktuje się jako problem z zakresu praw obywatelskich czy praw człowieka, jako kryzys, bardzo rzadko nawet w ogóle dostrzega się, że istnieje pewien jej wzorzec. Przemoc nie ma koloru skóry, klasy, wyznania ani narodowości, ale ma płeć". I podaje statystki z Polski: w 2016 roku liczba ofiar przemocy w rodzinie wyniosła 92 tys. osób, liczba podejrzanych sprawców 74 tys., w tym 68 tys. mężczyzn.

Odczuwam to dotkliwiej dzisiaj, kiedy jestem bardziej świadoma, jak ogromny wpływ na powszechną przemoc ma uciszanie kobiet, które jest częścią naszej kultury od tysięcy lat, co doskonale opisała Mary Beard. To jest coraz trudniejsze, bo jako młoda kobieta doświadczam tego uciszania, objaśniania mi świata coraz częściej. Nie tylko przez mężczyzn, kobiety także same odbierają sobie głos. Albo odbierają go innym kobietom:

Dobra, dobra, nie marudź. Szukasz ciągle problemów. Nie przesadzaj. Tak już jest. Co zrobisz. 
Skup się na czymś innym. 

 Bo to kosztuje, jest niewygodne i wymaga odwagi. Zawalczyć. O głos, pieniądze, prawo do życia po swojemu.


Zdjęcie: Kopenhaga 2011 (Christiania)

Znam wspaniałych, inspirujących mężczyzn, takich, którzy na wielu rzeczach znają się lepiej niż ja, od których mogę się uczyć. Ale wciąż spotykam też takich, którzy mnie uciszają, próbują wyjaśniać jak działa świat, tłumaczą, umniejszają moje zdanie i doświadczenie, DZIWIĄ się, że mam czelność pytać o warunki umowy biznesowej i ją negocjować. WYMAGAJĄ ode mnie pracy, zanim podpiszę umowę. Bo to NORMALNE. Tak się robi. Tak już jest.

Nie traktują mnie po partnersku, raczej jak dziecko, któremu trzeba pomału wszystko wyjaśniać, bo się zagubi. Ojej, jaki ten świat skomplikowany, a ja taka nieporadna. Oczywiście, że nie wiem wszystkiego (nikt nie wie wszystkiego). Oczywiście, że wielu rzeczy muszę się dopiero nauczyć. Ale zakładanie z góry, że nie wiem czego chcę, nie potrafię ocenić sytuacji, nie mam prawa pytać, negocjować i ustalać, NIE jest w porządku.

Nie. Nie będę przychodzić na spotkanie biznesowe zaniedbana, żeby ktoś potraktował mnie poważnie. Jestem młoda, ładna, mam włosy blond. I żyję na tym świecie już jakiś czas. Sama płacę swoje rachunki. I sama płacę za swoje błędy. Ale nie zliczę ile razy w czasie spotkań nie uśmiecham się, proszę, abyśmy wrócili do tematu rozmowy, myślę: Powiedziałbyś to samo do mężczyzny? Żartowałbyś w ten sposób z mężczyzną? Nie, nie żartowałbyś. 

Nie. Nie będę udawać, że jestem zagubiona, że nie wiem jak to działa, nie będę robić maślanych oczu. Chciałabym w ogóle nie musieć tego pisać. Chciałabym wiedzieć, że jestem i będę traktowana jak człowiek, który zasługuje na to, by znać swoje prawa, wiedzieć na co się godzi. Czy byłabym mężczyzną, czy kobietą, osobą transpłciową czy transseksualną, o jakiejkolwiek orientacji i jakimkolwiek wyglądzie, jakiegokolwiek wyznania.

Ale tak nie jest. Mam większe szanse, by doświadczyć przemocy niż mężczyzna. Mam mniejsze prawo do decyzji o swoim ciele. Mam mniejszy szacunek w biznesie. A nie wyglądasz. Nie powinno tak być, nie może tak być i chcę, żeby każdy, kimkolwiek jest walczył o to, by tak nie było. To jest w interesie wszystkich. No, może nie jest w interesie tych, którzy lubią uciszać kobiety i pragną mieć nad nimi władzę. Bo czują się przez to lepsi, leczą swoje kompleksy.

Nie dam się wytresować, nie dam się wsadzić w ramkę i będę żyć, mówić i walczyć o swoje. Nie widzę innej, wartej przeżycia drogi.