"Wejdź na ring, Gellhorn. Zacznij zadawać ciosy w obronie tego, w co wierzysz".
Ernest Hemingway do Marthy Gellhorn
Czasem myślę, że kocham tyle osób jednocześnie, że za moment pęknie mi serce.
Oni są parę kilometrów stąd, setki tysięcy dalej, siedzą tuż obok.
A ja w tym właśnie momencie mam coś do przeżycia.
Mam tę chwilę do bycia w niej, do niezwariowania.
Rachunki do zapłacenia.
Włosy do uczesania.
Świadomość do poszerzenia.
Życie do niezmarnowania.
Biegnę przez ulice wielkich miast i małych miejscowości.
Siedzę w hotelowym pokoju na jakimś końcu świata i wiem, że miną lata, a ja będę pamiętać.
Zapach pościeli.
Żyły w dłoniach.
Że żyjemy.
Całego świata.
Zawsze chciałam.
Całego świata.
Jak wybrać czego się pragnie najbardziej?
Czy to się czuje, czy wie już na zawsze?
Czy ktoś to wie, czy tylko ja nie wiem?
Jak wybrać spośród całego świata, jak wybrać tutaj, teraz, pomału i krok po kroku?
Ciężko jest czuć wszystko tak mocno.
Nie odwracać się, nie udawać.
Biec codziennie za tym, czego się pragnie.
Nawet gdy pragnie się zbyt wiele, zbyt szybko.
Trudno być tutaj, po prostu próbować.
***
Patrzę teraz na chmury za oknem.
Ogarnia mnie lęk, krzyk, paranoja.
Że nie zobaczę nigdy tylu kawałków świata.
Że nie spotkam kogoś, kto będzie, że ja nigdy nie zostanę.
Że skupiam się na czymś, a powinnam na innym.
Że przeoczę coś ważnego, coś teraz i tutaj.
Że coś mi się stanie i nikt mnie nie znajdzie.
Że nic nie jest tym, czym być powinno.
Czasem jestem, a jakby mnie nie było.
To nie jest zmęczenie, ani niewyspanie.
To jest oderwanie, lot w kosmos, niechciany.
Czasem jest we mnie tyle smutku.
Że nie ma już miejsca na nic innego.
***
Ale już niedługo.
Niedługo jadę do świata.
By być znowu w drodze, pojechać, polecieć, zobaczyć.
I może tak właśnie byłoby dobrze.
Nie myśleć o celu.
O chmurach.
Być tutaj.
Jechać.
Nie do.
Nie tam.
Być tu.
W drodze.
Do siebie.
Ernest Hemingway do Marthy Gellhorn
GLOW, źródło: NME.com
Czasem myślę, że kocham tyle osób jednocześnie, że za moment pęknie mi serce.
Oni są parę kilometrów stąd, setki tysięcy dalej, siedzą tuż obok.
A ja w tym właśnie momencie mam coś do przeżycia.
Mam tę chwilę do bycia w niej, do niezwariowania.
Rachunki do zapłacenia.
Włosy do uczesania.
Świadomość do poszerzenia.
Życie do niezmarnowania.
Biegnę przez ulice wielkich miast i małych miejscowości.
Siedzę w hotelowym pokoju na jakimś końcu świata i wiem, że miną lata, a ja będę pamiętać.
Zapach pościeli.
Żyły w dłoniach.
Że żyjemy.
Całego świata.
Zawsze chciałam.
Całego świata.
Jak wybrać czego się pragnie najbardziej?
Czy to się czuje, czy wie już na zawsze?
Czy ktoś to wie, czy tylko ja nie wiem?
Jak wybrać spośród całego świata, jak wybrać tutaj, teraz, pomału i krok po kroku?
Ciężko jest czuć wszystko tak mocno.
Nie odwracać się, nie udawać.
Biec codziennie za tym, czego się pragnie.
Nawet gdy pragnie się zbyt wiele, zbyt szybko.
Trudno być tutaj, po prostu próbować.
***
Patrzę teraz na chmury za oknem.
Ogarnia mnie lęk, krzyk, paranoja.
Że nie zobaczę nigdy tylu kawałków świata.
Że nie spotkam kogoś, kto będzie, że ja nigdy nie zostanę.
Że skupiam się na czymś, a powinnam na innym.
Że przeoczę coś ważnego, coś teraz i tutaj.
Że coś mi się stanie i nikt mnie nie znajdzie.
Że nic nie jest tym, czym być powinno.
Czasem jestem, a jakby mnie nie było.
To nie jest zmęczenie, ani niewyspanie.
To jest oderwanie, lot w kosmos, niechciany.
Czasem jest we mnie tyle smutku.
Że nie ma już miejsca na nic innego.
***
Ale już niedługo.
Niedługo jadę do świata.
By być znowu w drodze, pojechać, polecieć, zobaczyć.
I może tak właśnie byłoby dobrze.
Nie myśleć o celu.
O chmurach.
Być tutaj.
Jechać.
Nie do.
Nie tam.
Być tu.
W drodze.
Do siebie.