Czasem myślę, że głównie jest tym właśnie.
Życie. Stratą.
Pragnieniem.
Trzymaniem w dłoni sekundę, przyglądaniem się.
Dotykaniem.
Patrzeniem jak ulatuje.
Nauką pożegnań.
Kiedyś, dawno temu, podjęłam decyzję.
Ryzykuję.
Czuję, mówię, żyję, szukam, doświadczam.
Być może bez tego nie przeżyłabym tyle.
Nie miałabym wspomnień jak z filmu.
(We will always have Paris, right?)
Ale może nie musiałabym tyle się żegnać.
Wciąż się tego uczę.
Często ostatnio o tym myślę.
Jak nauczyć się tracić?
Czy w ogóle jest to możliwe?
Kiedyś unikałam pożegnań.
Kontynuowałam relacje, które nie były dla mnie dobre.
Nie dawały radości, ulgi i wsparcia.
Nie pachniały Domem.
Pachniały cierpieniem.
Mogłam kiedyś długo siedzieć obok Takiej Osoby.
Być wsparciem, przyjaciółką, partnerką.
Mogłam nie ruszać się z krzesła obok.
Mimo znaków ostrzegawczych, mimo zawrotów głowy.
Ale teraz uczę się mówić: żegnaj, już nie chcę.
Nie tkwić w miejscu, w którym niewygodnie.
I boli.
Powiedzieć:
To już nie jest moje krzesło.
Nie chcę już siedzieć obok ciebie.
To już nie jest moje krzesło.
Nie chcę już z tobą siedzieć przy stole.
W moim pokoju nie ma dla ciebie już miejsca.
Na chwilę robi się pusto.
Ale robi się więcej powietrza.
Na dobre uczucia, na radość, na śmiech.
Na Tych, Którzy Zostają, przytulą.
A potem wracają Boginie.
Uszyte złotą nicią godziny.
Otoczone różową chmurką chwile.
Te, których nie da się stracić.
Skąd mieliśmy wiedzieć, że byliśmy szczęśliwi?
Życie. Stratą.
Pragnieniem.
Trzymaniem w dłoni sekundę, przyglądaniem się.
Dotykaniem.
Patrzeniem jak ulatuje.
Nauką pożegnań.
Foto: Bergen, 2018
Kiedyś, dawno temu, podjęłam decyzję.
Ryzykuję.
Czuję, mówię, żyję, szukam, doświadczam.
Być może bez tego nie przeżyłabym tyle.
Nie miałabym wspomnień jak z filmu.
(We will always have Paris, right?)
Ale może nie musiałabym tyle się żegnać.
Wciąż się tego uczę.
Często ostatnio o tym myślę.
Jak nauczyć się tracić?
Czy w ogóle jest to możliwe?
Kiedyś unikałam pożegnań.
Kontynuowałam relacje, które nie były dla mnie dobre.
Nie dawały radości, ulgi i wsparcia.
Nie pachniały Domem.
Pachniały cierpieniem.
Mogłam kiedyś długo siedzieć obok Takiej Osoby.
Być wsparciem, przyjaciółką, partnerką.
Mogłam nie ruszać się z krzesła obok.
Mimo znaków ostrzegawczych, mimo zawrotów głowy.
Ale teraz uczę się mówić: żegnaj, już nie chcę.
Nie tkwić w miejscu, w którym niewygodnie.
I boli.
Powiedzieć:
To już nie jest moje krzesło.
Nie chcę już siedzieć obok ciebie.
To już nie jest moje krzesło.
Nie chcę już z tobą siedzieć przy stole.
W moim pokoju nie ma dla ciebie już miejsca.
Na chwilę robi się pusto.
Ale robi się więcej powietrza.
Na dobre uczucia, na radość, na śmiech.
Na Tych, Którzy Zostają, przytulą.
A potem wracają Boginie.
Uszyte złotą nicią godziny.
Otoczone różową chmurką chwile.
Te, których nie da się stracić.
Skąd mieliśmy wiedzieć, że byliśmy szczęśliwi?
A może jesteśmy szczęśliwi już teraz?