To chyba nieporozumienie.
Awaria systemu, nagłe zaćmienie.
Grafika "Witaj w domu", Sunday is Monday, źródło pakamera.pl
Unoszę brwi. Przekrzywiam głowę w prawo, w lewo.
Wyobrażam sobie, że wyciągam jej te myśli z głowy, przez uszy, przez nos, wyrzucam w kosmos.
Albo stukam lekko w skroń młoteczkiem, wypadają jak M&M'sy.
One naprawdę są wśród nas.
Są w naszych pracach, w rodzinach i w ulubionych kawiarniach.
Kobiety, które nienawidzą kobiet.
Chciałabym nie słyszeć ich podniesionych, oceniających głosów.
Słów o tym, co trzeba i co należy.
Zbyt wyraźnie wypowiadanych do ostatniej sylaby przez lekko wydęte usta.
Chciałabym nie widzieć ich pełnych agresji twarzy.
W których jest zawiść, nienawiść i strach.
U lekarza w poczekalni. Obowiązkowe badania przed rozpoczęciem studiów.
Miły Starszy Pan (MSP) pyta co mi jest, opowiada o chorej nodze, że jest archeologiem, wykładał na UW, super, że idę na doktorat. Mówi o swoich wnukach, dzieciach, o studiach na Oxfordzie. Powiada, że podziwia kobiety, jakie są silne, że dzieci i praca. I on się tak cieszy, że teraz są coraz bardziej niezależne, a prawda taka, że przy dzieciach to one mają najwięcej pracy, a tym samotnym musi być bardzo ciężko.
Opowiadam co robię i czemu doktorat i, że super, że mężczyzna, co lubi silne kobiety, że to piękne musi być mieć dzieci i wnuki i też bym bardzo chciała, ale sama to teraz nie dałabym rady, że praca i dzieci to dopiero...
I wtedy wtrąca się ONA. Idealnie wyprasowana, pachnąca, smaruje dłonie kremem.
No, ale co też pani opowiada, stawiać na szali dzieci i pracę, mówi do mnie kręcąc nosem z pogardą. Przecież trzeba sobie znaleźć takiego męża, żeby nie musieć się martwić, wypowiada swoje mądrości.
Na nic moje przekonywanie, że nie każda kobieta, która ma dziecko, ma męża. Na nic tłumaczenie, że, nie każda ma nawet partnera, na którego mogłaby liczyć i, że to nie kwestia stawiania na szali, proszę pani, nie kwestia wyboru zawsze.
Na nic to! ONA wie lepiej, dzieci wychowała. Nie musiała się martwić, bo męża odpowiedniego znalazła, każda kobieta POWINNA tak zrobić, a nie gadać głupoty, że dziecko, że sama, jak to dziecko bez męża w ogóle.
Po paru minutach wywodu spoglądam na MSP, mruga do mnie porozumiewawczo i lekko się uśmiecha. Wychodząc życzy mi wszystkiego dobrego.
Kobiety, które nienawidzą kobiet.
Te, co krzyczą najgłośniej i najmniej wspierają.
Jak ta pani z poczekalni. Jak ta pani, co pragnie chronić każdy płód, ale gdzieś ma los człowieka.
Jak ta Koleżanka Z Pracy (KZP).
Ta, która odpycha mnie i przekrzykuje. Ta słaba, zazdrosna i pełna lęku.
KZP, która zamiast podać rękę, podaje łokieć prosto w żebra.
Kobiety, które nienawidzą kobiet. Jakby nie było nam wystarczająco trudno bez nich.
Nie chcę ich słyszeć i nie otaczam się nimi. Jest mi ich zwyczajnie szkoda.
Na szczęście mam wspaniałe kobiety wokół. Kobiety Matki, Kobiety Żony, Kobiety Singielki i Kobiety Pracujące, Kobiety Niezależne, Kobiety Zagubione, Kobiety, Które Szukają. Takie, które wiedzą, że musimy trzymać się razem. Wyciągać z dołków, podawać rekę i dodawać siły.
Na szczęście mam wokół też wielu Mądrych Mężczyzn.
Dlatego, nie staram się krzyczeć głośniej.
Dla mnie to żaden konkurs.
Im jestem silniejsza, tym więcej mogę dać siły innym.
Patrzę ze współczuciem na tę agresję i życzę, by szybko minęła.
Bo "Słabi są okrutni. Silni nie muszą być" (Alice Hoffman)