Moje ciało jest ze mną na świecie. Codziennie zabieram je w podróż.
Czy mogłabym odciąć nożyczkami to, co odstaje na biodrach?
Potem ciachnęłabym brzuszek, nawet jak chudnę, ma dziwny kształt.
Z ud i z tyłka też bym wycięła, choć w łóżku je uwielbiają.
Ja bym jednak wolała mniej siebie dźwigać codziennie.
Mniejszą sobą się kochać bym chciała.
Uciąć też drugi podbródek? Nie można tak? Szkoda.
Moje ciało jest ze mną na świecie. Chciałabym, by było leciutkie.
Na pewno łatwiej żyć i tańczyć i kochać się na górze.
Mogłam umrzeć za to marzenie.
Chciałam nosić dżinsy, i żeby nie cisnęło.
Chciałam mieć zgrabne stopy i trochę mniej wzrostu.
Nie czuć się w szpilkach jak na szczudłach.
Chciałam być lekka, ale silna.
Znikać, by się pojawić.
Niezłomna, czysta, doskonała.
Nie, nie warto za to chorować.
Nie warto za to umierać.
Moje ciało jest ze mną na świecie.
Ale nie JESTEM tym ciałem. Więcej jest we mnie wartości.
Jest zawsze trochę zbyt duże, zbyt ciężkie i zbyt szerokie.
I uczę się kochać je bardziej.
Zapominam i znowu się uczę.
Czy chudnie, czy tyje, przytulić. W ramiona wziąć i pogłaskać.
Z miłością, empatią, przyjaźnie.
Dbać, karmić, dać wytchnienie.
Moje ciało jest ze mną na świecie.
Zawsze chciałam być mniejsza.
Wyglądać delikatniej.
Moje ciało jest ze mną na świecie.
Zawsze chciałam mieć inne.
Nie. Nie warto za to umierać.
Takie mam ciało ze sobą.
Na wszystkie kolejne podróże.
Czasem jest tylko orgazmem. A czasem samym cierpieniem.
Nie chcę odcinać już z bioder, z podbródka i z ud i z tyłka.
Chcę kochać się taką sobą.
Taką właśnie jak teraz.
Moje ciało jest ze mną na świecie.
Ma wszystko, co jest potrzebne.
Do życia i doświadczania.
Oddychania i kochania.
Za inne bardzo dziękuję.
* foto: Yujiro, Paryż
Czy mogłabym odciąć nożyczkami to, co odstaje na biodrach?
Potem ciachnęłabym brzuszek, nawet jak chudnę, ma dziwny kształt.
Z ud i z tyłka też bym wycięła, choć w łóżku je uwielbiają.
Ja bym jednak wolała mniej siebie dźwigać codziennie.
Mniejszą sobą się kochać bym chciała.
Uciąć też drugi podbródek? Nie można tak? Szkoda.
Moje ciało jest ze mną na świecie. Chciałabym, by było leciutkie.
Na pewno łatwiej żyć i tańczyć i kochać się na górze.
Mogłam umrzeć za to marzenie.
Chciałam nosić dżinsy, i żeby nie cisnęło.
Chciałam mieć zgrabne stopy i trochę mniej wzrostu.
Nie czuć się w szpilkach jak na szczudłach.
Chciałam być lekka, ale silna.
Znikać, by się pojawić.
Niezłomna, czysta, doskonała.
Nie, nie warto za to chorować.
Nie warto za to umierać.
Moje ciało jest ze mną na świecie.
Ale nie JESTEM tym ciałem. Więcej jest we mnie wartości.
Jest zawsze trochę zbyt duże, zbyt ciężkie i zbyt szerokie.
I uczę się kochać je bardziej.
Zapominam i znowu się uczę.
Czy chudnie, czy tyje, przytulić. W ramiona wziąć i pogłaskać.
Z miłością, empatią, przyjaźnie.
Dbać, karmić, dać wytchnienie.
Moje ciało jest ze mną na świecie.
Zawsze chciałam być mniejsza.
Wyglądać delikatniej.
Moje ciało jest ze mną na świecie.
Zawsze chciałam mieć inne.
Nie. Nie warto za to umierać.
Takie mam ciało ze sobą.
Na wszystkie kolejne podróże.
Czasem jest tylko orgazmem. A czasem samym cierpieniem.
Nie chcę odcinać już z bioder, z podbródka i z ud i z tyłka.
Chcę kochać się taką sobą.
Taką właśnie jak teraz.
Moje ciało jest ze mną na świecie.
Ma wszystko, co jest potrzebne.
Do życia i doświadczania.
Oddychania i kochania.
Za inne bardzo dziękuję.
* foto: Yujiro, Paryż